Witajcie, przedstawiam wam recenzję najlepszego do tej pory filmu na podstawie komiksów Marvela. Filmy o wampirach zawsze mnie ciekawiły, a jak się dowiedziałam, że Marvel ma takie filmy od razu wiedziałam, że mi się spodoba i się nie myliłam, ponieważ od pierwszych minut mnie zachwycił. Najgorsze jest to, że najbardziej spodobał się Deacon Frost, który jest złym bohaterem, a wszyscy wiedzą, że zło zawsze przegrywa.
Blade, czyli główny bohater jest czarnoskórym łowcą wampirów, zrodzonym ze śmiertelniczki, która w czasie ciąży została ugryziona przez tajemniczego wampira. Dziecko zostało uratowane, lecz matka zmarła. Mężczyzna postanowił zemścić się na każdym wampirze, z wiadomych powodów. Ród wampirów w porównaniu do wielu innych filmów ma wiele zasad i tradycji. W pewnym momencie w wampirzej hierarchii dochodzi do rewolty, który zwiastuje upadek ludzkości.
Główny bohater, a raczej główny aktor, czyli Wesley Snipes nie pokazał za wiele, miał ograniczone dialogi, co moim zdaniem nie wykorzystało Blaine w stu procentach. Jak mówiłam wcześniej zachwyciła mnie rola grana przez Stephen'a Dorff'a, który wcielił się w niebezpiecznego bohatera. Oprócz znakomitego wyglądu, spodobała mi się jego gra aktorska.
Kilka scen mi nie przypadło do gustu i były to tylko sceny z efektami komputerowymi. Szczerze mówiąc zadziwił mnie ten film, ale chyba w dobrym tego słowa znaczeniu. Do opisu Blade mogę wam jeszcze powiedzieć, że mężczyzna choć jest wampirem, to jest on odporny na światło słoneczne, czosnek i srebro. Kolejnym zdziwieniem jest fakt, że wampiry po użyciu dużej ilości kremu z filtrem mogą przebywać na słońcu. Blade chociaż jest inny, musi żywić się krwią, lecz używa do tego surowicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz