Witam Was bardzo serdecznie w recenzji trzeciego już sezonu najlepszego serialu,
jaki kiedykolwiek oglądałam.
Wszystko zaczyna się od tego, że większość z głównych bohaterów kończy szkołę,
co również oznacza szukanie dla siebie miejsca w świecie.
Po powrocie z Nowego Jorku, Kurt i Rachel są pewni, że to tam chcą studiować.
Styl Quinn zmienił się i odeszła z chóry, ścięła włosy, zafarbowała je oraz zrobiła sobie tatuaż.
Pojawia się nowa bohaterka, bogata i rozpieszczona Sugar Motta,
która zawzięcie chce dostać się do chóru,
mimo to, że nie potrafi śpiewać.
Jak już mówiłam o Kurt'cie i Rachel, to w tym sezonie poznajemy tak jakby ich klony,
ludzi którzy po prostu zachowują i ubierają się jak oni sami.
Rachel postanawia, że będzie walczyć o rolę Marii w szkolnym przedstawieniu,
a jej konkurentką jest Mercedes.
Kolejnym jej postanowieniem jest zostanie przewodniczącą szkoły,
bo boi się, że jeśli Mercedes dostanie rolę,
to ona sama nie dostanie się do wymarzonej szkoły.
Kolejnym nowym bohaterem jest Rory, który przyjechał na wymianę z Irlandii i
jest uważany przez Britney za magicznego.
Rachel myśląc, że jest gotowa na stosunek, proponuje to Finn'owi,
a później okazuje się, że robi to dla roli,
co uraziło Finn'a, który wychodzi z jej domu.
Wszystko i tak kończy się na przeprosinach i rozmowie.
Blaine przenosi się do liceum, w którym uczy się Kurt.
A w szkole powstaje nowy chór, który prowadzi biologiczna matka Rachel,
a należy do niego Sugar, Mercedes, Santana i Britney.
Jak mówiłam jest to ostatni rok dla większości,
więc nikt się nie zdziwi, że to oni wygrali krajowe zawody.
Sezon był cudowny i każdemu jeszcze raz polecam ten serial. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz